poniedziałek, 10 października 2011

Razem, czy osobno..?

RAZEM CZY OSOBNO…..

Autorem artykułu jest Kwiat Lotosu



Samotność nie jest tylko przypadłością singli. Można być samotnym w związku a taka samotność może być jeszcze bardziej okrutna niż życie w pojedynkę...

Na pozór zwyczajna rodzina: On i Ona z dwójką dzieci. W towarzystwie uchodzą za dobraną parę i szczęśliwych rodziców. Jednak, gdy drzwi ich mieszkania zamykają się staje przed nami naga prawda...
Ich dusze nie lgną już ku sobie a wręcz przeciwnie - męcząc się pojękują, gdyż zdają sobie sprawę, że ich wspólny dom jest dla nich klatką.
Są też dzieci, które kochają ich obydwoje... Nie każdego z nich inną miłością, ale obydwojga taką samą, gdyż mają mamę i tatę RAZEM...

Przecież kiedyś było inaczej… Nie mogli bez siebie żyć a każda minuta bez Niego dla Niej i bez Niej dla Niego była stracona. Był taki czas, że świata poza sobą nie widzieli a szczęście tej drugiej połówki było najważniejsze. Gdy rozstawali się na dłużej ich dusze krwawiły nie mogąc ze sobą obcować. Wzięli ślub bo przecież byli dla siebie stworzeni. W którym miejscu się zagubili? Każde z nich zapatrzyło się gdzieś w innym kierunku i zboczyli ze wspólnej drogi, na rozwidleniu idąc w dwie różne strony. Tak bardzo pragnęli dzieci od zawsze a gdy te zjawiły się przy ich wspólnym stole usiadły między nimi zamiast na ich kolanach. Teraz miłość dzieci ich łączy chociaż powinna być tylko dopełnieniem istniejącego i dojrzałego uczucia…

Ile rodzin boryka się z takim problemem? Wierzcie mi, że za dużo. Co zatem zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy i wyjść z impasu?

Wielu osobom narzuca się w takiej sytuacji jedyne rozwiązanie: rozwód. Tylko, czy jest to jedynie słuszne rozwiązanie. Są przecież dzieci, które najbardziej to przeżyją bo dla nich tata i mama to jedność a my tę jedność chcemy rozerwać. Rozwód jest faktycznie pewnym wyjściem, ale powinniśmy go zastosować jedynie w sytuacji, gdy wykorzystamy już wszystkie inne alternatywy pomocy. Zasada jest taka: jeśli działania partnera wywierają na nas jakiekolwiek emocje (nieważne czy dobre, czy złe) to znaczy, że jest szansa na ratowanie tego związku. Oznacza to, że partner nie jest nam obojętny. Obojętność jest trumną naszych uczuć a bez nich nie jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie niczego, co miałoby nas połączyć na nowo.

Jeśli nie jesteśmy w stanie sami odnaleźć problemu naszego oddalenia się od siebie powinniśmy udać się na terapię małżeńską. I pewnie znów mówienie o potrzebie „pójścia na kozetkę” może budzić w niektórych bunt. Przecież to nic złego. Idziemy do lekarza z bólem zęba a z bólem trawiącym naszą całą rodzinę nie możemy sobie poradzić? Trzeba przezwyciężać swoje słabości i odpowiedzieć na pytanie: ile jestem w stanie poświęcić, aby uzdrowić naszą rodzinę i uchronić dzieci przed silnym wstrząsem jakim jest rozwód? Może nie masz w tym momencie ochoty, aby niczego ratować, bo tak Ci jest źle w tym związku, ale wierz mi, niczego nie stracisz, gdy spróbujesz, a masz przynajmniej poczucie że się starasz. Jak nie wyjdzie trudno,  ale będziesz wiedzieć, że zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy.

Przytoczę teraz kilka wskazówek, których świadomość pozwoli nam uniknąć zbytniego oddalenia się od siebie

Każde zakochanie przemija

Czas zakochania, przyciągania się jest potrzebny, aby lepiej się poznać i zbliżyć do siebie. Gdy jesteśmy zakochani nie zwracamy uwagi na rozrzucone skarpetki w domu, czy nieposprzątane talerze po obiedzie. Gdy dopada nas rutyna takie sytuacje zaczynają mieć znaczenie, zaczynają nas denerwować. Zakochani są w stanie więcej sobie wybaczyć , więcej dla siebie zrobić wyrzeczeń. Jest to dobry czas na dopracowanie relacji między sobą w taki sposób, aby gdy zakochanie przeminie został szacunek do tej drugiej osoby, który jest jedną z części składowych dojrzałej miłości. Szanując siebie i swoją drugą połówkę zwracamy uwagę na nasze i jej potrzeby, abym i Ja i Ona mogła być szczęśliwa w naszym wspólnym związku.

Słuchać siebie nawzajem i umieć rozmawiać

Świadomość, że wszystko należy wyjaśniać, co mi się nie podoba lub mi przeszkadza, jest połową sukcesu udanego związku. Nie myślmy, że druga strona musi się czegoś domyślać lub wiedzieć, co czujemy. Nie czekajmy, aż się domyśli, bo tylko tracimy czas a frustracja z tego powodu narasta. Nie kładźmy się spać pokłóceni, bo nie dość, że się dobrze nie wyśpimy, to jeszcze obudzimy się na siebie obrażeni. Nie dopuśćmy nigdy, aby między nami panowały „ciche dni”. Rozmawiajmy jak najwięcej ze sobą, wyjaśniajmy sprawy na bieżąco, słuchajmy swoich pragnień i potrzeb nawzajem. Uczmy się rozmawiać, dzielmy się swoim życiem, bo to buduje wzajemne zaufanie i nie pozwoli nam zbyt oddalić się od siebie.

Gdy pojawiają się dzieci życie ulega zmianie

Prawie każdy pragnie dziecka. Wyczekuje narodzin czasami nie zdając sobie sprawy, jak wiele się zmieni po tym fakcie. Zawsze po urodzeniu dziecka rodzice zostają od siebie oddzieleni. Zależy tylko na jak długo. Zależy to i od matki i od ojca. Matka, gdy opanuje funkcje bycia matką, musi też pamiętać, że jest żoną i na odwrót – mąż nie tylko powinien być zazdrosny o żonę, ale też odpowiednio powinien wpasować się w rolę ojca. Relacje te są bardzo subtelne, ale ustawiając je w odpowiedniej kolejności da nam komfort, że wszystko jest na swoim miejscu, a dzieci nie dzielą rodziny, ale ją łączą. I tutaj też nie bójmy się mówić o naszych, potrzebach i obawach. Wszystko wyjaśniajmy na bieżąco, żeby konflikty się nie nawarstwiały.

 Bądźmy partnerami

Bycie partnerem wbrew pozorom nie jest łatwe. Dotyczy wszystkich aspektów wspólnego życia a nie tylko kończy się na deklaracji bycia z drugą osobą. Partnerstwo przejawia się od wspierania się w trudnych chwilach po podział obowiązków w domu, od troski o drugą połówkę po wspólne wychowywanie dzieci. Wszystkie sprawy czy obowiązki powinny dotyczyć nas obydwojga. Nigdy nie jest tak, że jedna strona ma same prawa a druga same obowiązki. Ten podział nie funkcjonuje w tą stronę. Jeśli funkcjonuje to nie jest to związek partnerski tylko totalitarny. Każdy z nas w związku powinien mieć tyle samo praw co obowiązków we wszystkich dziedzinach egzystencji rodziny. Im więcej mamy wspólnego w rodzinie tym będziemy bliżej siebie.

Na koniec pamiętajmy, że recepta na udany związek jest dwuskładnikowa: Ona i On. Nigdy jedna osoba nie zapewni szczęścia całej rodzinie, bo wcześniej się wypali wewnętrznie. Zawsze potrzebne jest zaangażowanie dwóch stron. Tak samo przy rozwiązywaniu konfliktów: jedna musi uznać swoją winę a druga przebaczyć, ale każda z nich powinna wyciągnąć wnioski na przyszłość, żeby uniknąć podobnych sytuacji. Czasami na zewnątrz widzimy związki, gdzie jedna strona wykorzystuje drugą. Jaka jest wina tej wykorzystywanej? Taka, że się zgadza na to. Prawdą jest, że „takie życie mamy na jakie się zgadzamy”. Czasami nie jest łatwo powiedzieć „nie”, ale nie jest to niemożliwe. Musimy nauczyć się obydwoje żyć między egocentryzmem a altruizmem tak, aby pamiętając o sobie nawzajem nie zapominać o swoich potrzebach, bo udany związek i rodzina wypływa z poczucia własnej wartości.

Nie ustawajmy w dążeniu do doskonałości, bo uczymy się przez całe życie a prawie nigdy nie jest za późno na poprawę relacji w naszym związku.

POZDRAWIAM CIEPŁO !!!

Kwiat Lotosu

---

Kobieta jest jak pogoda - czasem świeci słońcem a czasem płacze deszczem; oby nigdy nie była huraganem.
http://www.miedzynami-kobietami.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Alchemiczne małżeństwo

Alchemiczne małżeństwo

Autorem artykułu jest Danuta Wachowska



Alchemia jest przemianą jednego pierwiastka w drugi. Alchemiczne małżeństwo przemienia aspekt żeński i męski w świadomość istnienia siebie. Jeśli chcesz zabawić się w alchemika, to poczytaj jak sobie z tym poradzić.

 

 

Kobiety przez tysiące lat miały wbity program, że są gorsze od mężczyzn, że muszą być podporządkowane fizycznemu mężczyźnie. Stąd zrodziła się nienawiść między płciami, gdyż nikt nie chce być niczyim niewolnikiem. Małżeństwa w obecnej chwili szybko się rozpadają, bo została niezrozumiana podstawowa zasada boska, że „kobieta musi być posłuszna mężczyźnie”.

O co w tym wszystkim chodzi?

Kiedy światło zostało rozdzielone na dwa bieguny (+) i (-),  wówczas powstał świat biegunowy. Bóg stworzył w tym świecie człowieka (Adama) a z jego żebra stworzył kobietę ( Ewę). Człowiek to istota zjednoczona z pierwiastka męskiego i żeńskiego razem.

 Żadna kobieta ani mężczyzna nie istnieje bez wewnętrznego aspektu męskiego i żeńskiego. Wszyscy jesteśmy jako człowiek, wewnętrznie całością. Jedynie na zewnątrz przejawiamy się jako mężczyzna lub kobieta, w zależności od przeważającego czynnika sprawczego płeć.

Według praw boskich, nadświadomość jest związana z aspektem męskim i odpowiada słowu ( informacja) oraz z mężczyzną. Najpierw było słowo a słowo ciałem się stało – tak mówią słowa Ewangelii. Sama informacja bez czynów nic nie stworzy, dlatego musiał powstać aspekt żeński ( rodzący życie), aby zaistniał świat i wszelkie stworzenie.

Ten aspekt żeński związany jest z podświadomością czyli kobietą oraz z ziemią. Kobieta odpowiada światowi emocji, które są siłą sprawczą tworzenia. To emocje mają być podległe słowu czyli pierwiastkowi męskiemu w każdym człowieku. Podświadomość ( kobiecy aspekt) ma wykonywać rozkazy swojego pana jakim jest nadświadomość czyli wewnętrzny mężczyzna.

Słowo, to duchowy pierwiastek połączony z Bogiem. Emocje, to żeński  pierwiastek połączony z ziemią.

Każdy z nas posiada emocje i włada słowem. Zatem posłuszeństwo nie polega na uległości fizycznej kobiety w stosunku do mężczyzn, jak to mylnie zinterpretowano dla zatajenia praw boskich. To podświadomość każdego człowieka ma być posłuszna nadświadomości i wykonywać jej rozkazy.

Każdy człowiek ma podświadomość, która ma rozum 4 letniego dziecka i wykonuje wszystkie rozkazy płynące z informacji słowa mówionego lub pisanego. Podświadomość zawiera masę programów rodowych i przekonań, które wykonuje bez sprzeciwu. Na tej bazie tworzone są liczne szkoły programowania, które do końca nie rozumieją zasad działania podświadomości.

Sama podświadomość jest bardzo zanieczyszczona przekonaniami, co mocno ogranicza ideę wykonawczą słowa mówionego lub pisanego. Uwalnianie programów emocjonalnych powoduje, że człowiek oczyszcza swoją sferę podświadomą i w konsekwencji wewnętrznie jest posłuszny swemu duchowi ( nadświadomości).

Podświadomość wolna od ograniczeń niskich emocji, słucha rozkazów od ducha i wykonuje je bez sprzeciwu. Kobieta wewnętrzna jest zatem mocą wykonawczą a wewnętrzny mężczyzna  jest słowem, który kieruje całością. Kierownictwo to powinno pochodzić od Boga, poprzez dar intuicyjnego odbioru przekazu.

Tak zjednoczony w sobie wewnętrzny aspekt kobiety i mężczyzny jest MOCĄ zdolną przenosić nawet  góry. To jest alchemiczne małżeństwo, które może być wytworzone w każdym człowieku, bez względu na płeć.

Jeśli kobieta nie chce się poddać intuicyjnemu prowadzeniu ducha, to nie będzie mieć udanego związku z żadnym mężczyzną.
Jeśli mężczyzna nie uwalnia swoich niskich emocji, to jego słowa nie będą mieć posłuszeństwa u żadnej kobiety. Będzie wtedy jako „baba – chłop”, który wykonuje rozkazy wszystkich ludzi.

Gdy „mężczyzna” jest przyjęty przez „kobietę”, to stanowi istotę Mocy,  czyniący wedle słowa. Tak należy rozumieć to, co zostało przez wieki zafałszowane.  Jest niewielu ludzi, którzy poddają się tej zasadzie. Oni pokazują, że można czynić cuda mocą słowa.

Wszyscy uzależnieni od alkoholu, narkotyków, telewizji czy od pracy, są niewolnikami  świata materii czyli poddani emocjom. Aspekt żeński jest ich przewodnikiem!
Ich duch nie ma do nich dostępu, gdyż ciało zostaje oddzielone od ducha i żadne słowo ani przyrzeczenie nie ma posłuszeństwa u podświadomości. Dlatego ludzie uzależnieni wykonują ciągle to samo, mimo składanych obietnic naprawy. Związki ich się rozpadają, gdyż istnieje rozbieżność słowa i czynu.

W alchemicznym małżeństwie dwojga ludzi sytuacja jest zupełnie odwrotna. Jeden duch kieruje wszystkimi poczynaniami ciała i stąd płynie wielka Moc Boga, która jest przekazywana intuicyjnie a czysta podświadomość bez sprzeciwu wykonuje wszystkie rozkazy nadświadomości.

Takim zamierzeniem boskich praw, było stworzenie człowieka jako mężczyzny i kobiety. Niestety człowiek upadł w materię ( emocje)  i wszyscy ludzie stali się kobietami. Niewielu jest mężczyznami, słuchającymi swego ducha. Upadek człowieka to upadek w materialny świat zmysłowy, gdzie duch nie ma dostępu.

Każda istota spolaryzowana fizycznie ( płciowo) jest kobietą a każda duchowo rozwinięta istota ( wolna od fizyczności) – jest mężczyzną. Alchemiczne małżeństwo nie dotyczy dwojga ludzi, lecz każdego z nas, jako wewnętrznej niespolaryzowanej istoty, połączonej w jedność pierwiastka męskiego i żeńskiego.

To powrót do dziewictwa, które jest naszym naturalnym stanem bycia. Stąd płynie Moc Boga i zdolność czynienia cudów. Wobec Boga wszyscy jesteśmy równi. Nikt nie może być gorszy ani lepszy. Dziewica, to kobieta czysta duchowo a nie fizycznie. To dusza uwolniona od zmysłowości ziemskiego świata, która poszukuje Słowa Bożego. Wtedy staje się dziewica Mocą ożywioną przez słowo. Jest istota bożą, służącą Bogu, zgodnie z Jego prawem.

Jezus był przykładem Mocy Słowa Bożego. Jego słowo było równe Mocy. To, co mówił natychmiast się działo, bo słowo zawsze idzie razem z mocą działania.

To jest prawdziwe małżeństwo, którego wszyscy poszukują i to jest prawdziwy cel każdej drogi duchowej. To stan Raju, stan alchemicznego małżeństwa. To przeznaczenie ludzi na Ziemi, czyli Słowo i Moc.

Człowiek w swym wymiarze wewnętrznym, jest zarówno kobietą jak i mężczyzną. Jest zdolny do słowa i czynu, poprzez zjednoczenie swojego ciała i ducha w jedność. Alchemia łącząca podświadomość i nadświadomość, wyłania nowego, świadomego siebie człowieka, którym każdy z nas musi się stać.

 

 

---

Danuta Wachowska www.danuta.stronawww.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Metody pracy ze sobą

Metody pracy ze sobą

Autorem artykułu jest Nikodem Marszałek



Zadajemy sobie czasem pytanie: „Kim jestem?”, „Jaki jestem?”, „Dlaczego jednego dnia przenoszę góry, a drugiego nie mam siły na nic?”, „Dlaczego odnoszę sukces na płaszczyźnie finansowej, a związki i relacje z innymi sprawiają mi problem?”.

Zadajemy sobie czasem pytanie: „Kim jestem?”, „Jaki jestem?”, „Dlaczego jednego dnia przenoszę góry, a drugiego nie mam siły na nic?”, „Dlaczego odnoszę sukces na płaszczyźnie finansowej, a związki i relacje z innymi sprawiają mi problem?”. Literatura psychologiczna, rozwojowa, ezoteryczna mówi o podświadomości, która wpływa na nasze codzienne zachowanie, siłę przeciągania do odpowiednich ludzi, rzeczy, możliwości. Zaczynamy szukać metod pracy nad sobą – choćby wymieniając najbardziej znane: samoobserwacja, afirmacja, NLP, rebirhting, regresing, EFT, hipnoza, gestalt, metoda Berta Hellingera, Ho'oponopono. Ludzie tacy jak Budda, Arystoteles, Jezus, Gurdżijew, Jung, Freud, Osho, Krishnamurti, Murphy, Bandler przedstawiali metody udoskonalenia siebie oraz nietuzinkowe widzenie świata.

Nasza postawa podczas pracy nad sobą z konkretną metodą ma swoje podłoże w karmie z przeszłości. Im więcej czasu poświęcaliśmy w poprzednich wcieleniach na rozwijaniu siebie tym łatwiej jest nam pracować  obecnie. Dochodzi jeszcze temat karmy pozytywnej lub negatywnej z twórcą lub terapeutą. Karma pozytywna przyczynia się do większej otwartości na metodę, terapię, sposób przekazywania wiedzy. Karma negatywna może odpychać, blokować ciekawość lub przyczyniać się do walki. Poszukiwanie odpowiedzi na pytania: „Kto był najdoskonalszym człowiekiem na Ziemi?” lub „Czyja metoda prowadzi do oświecenia?” wskazuje tylko na rodzaj i jakość karmicznych obciążeń. Tak naprawdę schody pracy nad sobą zaczynają się wtedy gdy innego człowieka zaczynamy tytułować mesjaszem, guru, oświeconym czy wielebnym. Zdjęcie filtrów różowych, białych, ciemnych oceniających ludzi przez pryzmat przeszłości, poprzednich wcieleń, karmy prostą rzeczą nie jest, bo każdy z nas miał inne doświadczenie z konkretnymi duszami.

 


Ku doskonałości

Metody pracy nad sobą oferują uporządkowanie naszego wnętrza, ukojenie bólu, apatii, cierpienia. Uwalnianie wzorców (energii) z podświadomości zależy tylko od naszego zaangażowania, wewnętrznego głodu lub ciekawości. Podświadomość jak „puszka Pandory” materializuje i podtrzymuje fobie, hipnozy, ślubowania; uruchamia wzorce poprzednich wcieleń; buduje nawyki i odpowiada za emocje i reakcje. Człowiek gdy odczuwa ból, cierpienie, stałe przykrości życiowe szuka rozwiązania swojej sytuacji. Jednak nie zawsze chcemy się bezpośrednio skonfrontować z naszymi postawami, wolimy szukać na zewnątrz, winić, spychać, uciekać. Mówimy: „Ja nie pobrudzę sobie rąk, ale chętnie zapłacę komuś za metodę szybką i skuteczną. Kto mnie poprowadzi?”. Czasami otrzymujemy wsparcie – przeważnie za wysoką cenę - innym razem uciekamy w transy, leki, nieprzytomność, alkohol, narkotyki. Pytanie: „Jak długo będziemy uciekać przed sobą i gdzie ostatecznie nas to doprowadzi/lub już doprowadziło?”, „Przed czym tak bardzo uciekamy, że wolimy zająć się kimś obcym, a nie sobą?”. 

Życie wymaga od nas skonfrontowania się z danym uczuciem, przypomnieniem sobie obrazu z przeszłości lub emocji, która wpływa na nasze obecne samopoczucie, sposób myślenia. Nie zawsze pamiętamy, że to jak myślimy i działamy dzisiaj jest odzwierciedleniem tego co stało się w przeszłości, w poprzednich wcieleniach, w innych światach. Spotykały nas nie tylko dobre rzeczy, ale również przykre; walczyliśmy, broniliśmy, ograniczaliśmy lub zabijali. Lepsze zrozumienie siebie przyczynia się do lepszego zrozumienia innych, bo ci inni mają równie mocne tematy do przepracowania co my. Jeśli dzisiaj ty coś zrozumiesz, uwolnisz i puścisz jutro może uczyni to twój dawny wróg, strażnik czy ktoś zupełnie ci obcy. Wszyscy jesteśmy połączonym naczyniem w którym jedna oczyszczona woda wpływa natychmiast na drugą. 

Człowiek może faktycznie odnaleźć ukojenie w afirmacji, modlitwie, odliczeniach, hipnozie, runie czy znaku, ale pamiętajmy o jednej rzeczy. Istnieje coś takiego jak głębokość obciążeń i efekt domina. Czasem jedna rana otwiera drugą, jeden proces uruchamia kolejny i tak, aż do zrozumienia pierwotnej przyczyny np. zrodzenia postawy nienawiści, gniewu, nie lubienia czy filtra zaburzającego neutralny odbiór konkretnej osoby. Wpadamy również w mit doskonałości szukając metod lepszych. Nikt nie wykaże wyższości hipnozy nad rebirhtingiem czy afirmacji nad NLP. Nasza postawa względem metody i nasza karma z terapeutą odgrywa pierwszorzędną rolę.

 

Problem z postawą czy terapią?

Dostałem kiedyś list od człowieka, który kupił książki pewnego nauczyciela, uczestniczył w jego szkoleniu i kilka razy skorzystał z terapii. Jak domniemywał po paru sesjach zaczął widzieć demony, miał piski w uszach, zachowywał się inaczej. Wtedy przypomniało mi się jak Jezusa i Sai Babę oskarżono o wypędzanie złych duchów „mocą złych duchów”. Terapia obudziła własne problemy i wyzwania, które ten człowiek ukrywał przez całe swoje życie jednak na poziomie dusz faktycznie doszło do zniewolenia, założenia antenek na głowę i podłączeniu kanałów do uszu (dlatego napisałem drugą część artykułu pt. „Analiza duchowa kilkunastu metod i terapii”). W dalszej części listu człowiek opisywał poszukiwania metody w celu uwolnienia od skutków wcześniejszej terapii. Zaczął się modlić, chodzić regularnie do kościoła, brał przypisane psychotropy, miał liczne sesje z psychiatrą, psychologiem, egzorcystą.

Jesteśmy nauczeni szukać rozwiązań poza sobą i zaczynamy grę w domino: błędna metoda – metodologia, nierozumiejący terapeuta. Swobodny przepływ energii – czyli zwykła nić porozumienia – wymaga zbudowania porozumienia terapeuta – klient. Pomijamy nasze zwykłe zamknięcie, niezrozumienie, wewnętrzny opór i wpływ strażników. Konsultant po mało udanej sesji zaczyna oceniać klienta, ulepsza metodę lub szuka winy w sobie. Jak wspomniałem wcześniej podczas pracy dwóch lub więcej osób nauczmy się patrzeć pod kątem pozytywnej lub negatywnej karmy.  

Człowiek A -> wpłynie na człowieka B, ale niekoniecznie na C, D i E.

Człowiek B -> wpłynie na człowieka  C, D, E, ale niekoniecznie na A.

Różnimy się potencjałami, doświadczeniem, sposobem przekazu i wszechobecną karmą w relacjach. Dorosłość w rozwoju – nie tylko duchowym – polega na odpowiedzialności własnej przy jednoczesnej chęci do pracy nad sobą. Przyczyna jest zawsze w nas, reszta to tylko skutek, komentarz, efekt. Człowiek może stale otwierać swoje energie, zwiększać ich jakość, scalać z duszą, zwiększać świadomość przez zrozumienie siebie z przeszłości i teraźniejszości, ale czasem strażnik, przekonanie, sytuacja skutecznie oddala od próby uwolnienia. Dodatkowo różne prądy zamykają umysł i wolę, straszą demonami, opętaniem, piekłem, upadkiem byle tylko trzymać z dala od ruchu. Czekanie, aż wszystkie światła zmienią się na zielone jest tak samo błędne jak mówienie do kominka „Rozpal się to dorzucę ci drwa”.



Wnioski

Życie to nieskończony ciąg interakcji z innymi, który tworzy przepływ energii. To czy przepływ jest przyjemny lub nie zależy od naszego doświadczenia, świadomości i pracy nad sobą. Gdy nie obserwujemy siebie i nie zadajemy prostych pytań: „Dlaczego robię to co robię?”, „Dlaczego tak myślę?”, „Co by się stało gdybym spróbował czegoś nowego?” nie poszerzamy swojego  potencjału. Zastój i brak pracy nad sobą cofa potencjał, przykrywa różnymi obcymi przekonaniami. Ludzie nie chcą się cofać, każda żywa istota chcę być lepszym mężczyzną, lepszą kobietą lub po prostu lepszą duszą. Doświadczenie pozytywne i negatywne zlokalizowanie nie tylko w podświadomości, ale głównie w duszy, w ciele przyczynowym wpływa na nasze codzienne życie, podejmowanie ograniczonych decyzji. Metody i systemy mogą działać lepiej lub gorzej, mogą nawet manipulować i zniewalać, ale wcześniej czy później nasza świadomość wzrośnie na tyle, aby obudzić kolejny głód poznania siebie i otaczającego świata. „Być jak dziecko” to nie tylko Jezusowy slogan, ale codzienne nastawienie pozwalające zachować własną wiedzę, mądrość, szacunek dla siebie przy jednoczesnej swobodzie, lekkości w operowaniu nowymi definicjami, metodami, prądami. Przy każdym człowieku, metodzie, zdarzeniu „bądź otwarty jak dziecko”.

 Zapraszam do drugiej części artykułu pt. „Analiza duchowa kilkunastu metod i terapii”.

11-07-2008r
11-09-2011r

---

http://NikodemMarszalek.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Bodhisattwa czyli o braniu cierpienia na siebie

Bodhisattwa czyli o braniu cierpienia na siebie

Autorem artykułu jest Nikodem Marszałek



Kilkanaście lat temu prowadziłem działalność związaną z rozwojem osobistym, motywacją pracowników, doradztwem personalnym. Oprócz rzeczowych i treściwych informacji, normalnej i równej wymianie energii otrzymywałem prywatne elaboraty opisujące problemy, cierpienie, rozterki..

Kilkanaście lat temu prowadziłem działalność związaną z rozwojem osobistym, motywacją pracowników, doradztwem personalnym. Oprócz rzeczowych i treściwych informacji, normalnej i równej wymianie energii otrzymywałem prywatne elaboraty opisujące problemy, cierpienie, rozterki, opowiadania dotyczące pijanego ojca, braku sprzedaży, gniewnych dzieci, relacji z matką, braku wsparcia ze strony rządu. Na początku odpowiedzi jakich udzielałem mobilizowały mnie do poszerzania swojej wiedzy, ale zanim zrozumiałem, że uczestniczę w igrzyskach pt. „kto przedstawi mi cięższą sytuację życiową” i że ja sam nie posiadam magicznej wiedzy, złotego kuferka czy różdżki która zaradzi wszystkim problemom dobiłem do granicy własnego bólu. Ból przerodził się w odcięcie od ludzi, konsultacji, szkoleń wywieszając etykietę: „Nie odpowiadam na osobiste problemy i wyzwania ponieważ wszystko co stoi nam na przeszkodzie nie jest większe od naszych możliwości poradzenia sobie z tym”. Uwolnienie od wpadania ze skrajności w skrajność przekroczyłem gdy rozpocząłem studia zagadnień duchowych, wpływu obciążeń poprzednich wcieleń na moje aktualnie zachowanie.


Poczucie winy z punktu duchowego
Dusza gdy czuję się winna próbuje zaradzić popełnionemu złu, nienawiści, śmierci czy kalectwu. Dlatego przyjmuje na swoje brzemię ciężar bólu, karmy innych ludzi dodatkowo nawet wciela się w chore lub sparaliżowane ciało. Skąd biorą się takie praktyki? Odpowiedź kryję się w dwóch systemach myślowych i praktycznych. Szkoła buddyjska ze swoimi praktykami Bodhisattwa. Religia chrześcijańska z Jezusowym krzyżem. Dusza której celem jest „sztuczne wyrównanie karmiczne” zwane zadośćuczynieniem wybiera jedną ze ścieżek cierpienia lub zbierania cierpienia od innych. W moim osobistym panteonie wcieleniowym był Papież, Dalajlama, dwóch świętych, męczennicy, mnich, asceta. Brałem na siebie cierpienie innych ludzi, troski zamieniałem w szczęście i zadowolenie, chodziłem i nauczałem tam gdzie panował analfabetyzm, budowałem szkoły i fundację – wszystko to było motywowane własnym poczuciem winy. Pytanie brzmi: „Dlaczego dusza odczuwa winę?”.

Wina jest obciążeniem duszy, która coś zrobiła np. zniszczyła, zabiła, wykorzystała, ale jeszcze tego wydarzenia nie wchłonęła w siebie. Dusza zdobywa doświadczenie tak samo jak człowiek czyli przez działanie, własne myśli, analizy, upadki. W ten sposób wzrasta w rdzeniu duszy świadomość rozróżniająca nazywana sumieniem. Sumienie popycha nas czasem do odczucia winy, smutku i żalu. Jednak to nie jest pełny obraz sumienia i winy. Uwzględniając energie miłości widzimy i doświadczamy braku oceny popełnionych czynów, nie występuje podział na dobre i złe zachowanie, występuje czystość i neutralność. A więc cały system nazywany „karmicznym odrabianiem”, „karmą” jest tak naprawdę sztuczny podjudzając w duszy poczucie winy, bazując na nim. Rada Wcieleniowa oferuje „przepracowanie karmy” – ale proszę się zastanowić jak można „przepracować karmę”? Karmę z punktu duchowego i energetycznego się po prostu puszcza w sobie, pozwala na większy przepływ energii. Zamiany karmy negatywnej w pozytywną nie polega na przyjmowaniu ciosów, poniżaniu, biciu, odgrywaniu roli ofiary czy klęczeniu. Transformacja karmy odbywa się wtedy gdy  wybaczamy, puszczamy i zaczynamy akceptować – nie mylić ze współodczuwaniem (artykuł „Potrzeby uczuciowe”).

Na System Karmiczny czyli okrojone z mocy ciało, ograniczony potencjał mózgu, wymieszanie ras, białych z czarnymi, wiązanie się ze swoimi wrogami -  na to wszystko KAŻDY z nas się zgodził. Realizowanie na Ziemi słów Hammurabiego „Oko za oko, ząb za ząb” jest tylko skutkiem. Jednak świadomość wielu dusz wzrosła – nawet w jednym wcieleniu tylko dlatego, że dusze otworzyły się na osobowość, energię miłości i odkryły, że pozytywna karma bardziej inspiruje do zmiany niż negatywna i tak naprawdę system presji, winy, cierpienia nie sprawdza się (gdyby tak było wszędzie panowałyby piekła). Czy zdajemy sobie sprawę jak dużo można osiągnąć przez postawę np. Gandhiego o niewyrządzaniu krzywdy i nieposługiwaniu się przemocą? W obecnym świecie istnieje przemoc, gwałt, wojny, nienawiść, furia, rywalizacja; system finansowy, który można sztucznie regulować; oferuje się sztuczne bezpieczeństwo, ochronę, opiekę  – oferując jednocześnie zastraszanie, manipulowanie, produkty chemiczne. Pomimo różnych zjawisk zewnętrznych to my i nasza dusza zamiast bezwiednie przepraszać, poddawać się ustalonym przez Radę zobowiązaniom możemy za przykładem Jezusa powiedzieć: „Nie czynię bliźniemu co mi niemiłe”, „Nie mówię innym tego czego sam nie chciałbym usłyszeć”, „Nie wymagam tego czego nie wymagam od siebie”. 
 
Niepraktyczna pomoc w praktyce
List: „Najsilniejszym problemem z jakim się borykam jest wtykanie sie tzw. > ktosi w moje pole energetyczne, szukają u mnie wciąż ukojenia, opowiadają mi o swoich problemach a to wszystko do mnie wchodzi i strasznie mnie osłabia. Jak sie od tego bronić ? W jaki sposób utrzymać emocje między ludźmi  na stałym poziomie?”.

Odpowiadam: Ostatnio siedziałem na ławce w parku i zauważyłem mężczyznę spacerującego ze swoim wnuczkiem. Nagle podszedł do mężczyzny kolega i zaczął głośno opowiadać o swoich chorobach, problemach. Pięćdziesięciolatek krzyknął na pół parku: „Józek idź ty się lepiej napij, bo co się widzimy to ty mi opowiadasz o swoich chorobach. Ja tego nie chcę słuchać. Jest ciepło z małym dzieckiem spaceruje – a ty takie rzeczy”. Po kilku sekundach było po wszystkim. Energia jaką chciał „wlać” kolega wróciła do niego. Na poziomie energetycznym dusza mężczyzny ruchem ręki otrzepała brud z kuli ochronnej jaką utkała nad dzieckiem i sobą kilka chwil wcześniej.

Wydarzenia nieprzyjemne przyciągamy do swojego życia z powodu poczucia winy. Winę próbujemy zmniejszyć/zaleczyć oddając swoje energie, pomagając, inwestując swój czas i pieniądze. Narzekający mężczyzna w parku jak wampir energetyczny szukał ofiary, wzmacniał swoim zachowaniem niski rodzaj energii, skupiał uwagę na smutkach, żalach, winie, chorobach. Większość ludzi biednych, opowiadających o bólu, chorobie, cierpieniu – pomijamy chorych od urodzenia, z założenia duszy i Rady Karmicznej – dosłownie „tarza się” w szarych energiach, bo sprawia to frajdę, przykuwa uwagę, której nie mieli wcześniej. Postawa obarczania winą, żerowania, wzbudzania poczucia winy jest powszechna, bo nauczyliśmy się jeden o drugiego podbierać energie, ale gdy nauczymy się być odpowiedzialnym za siebie zaczniemy zadawać pomocne pytania: „Co mogę uczynić teraz by zmienić swoją sytuację?”, „Dlaczego zachorowałem?”, „Dlaczego aktualnie choruje?”, „Na co pozwala mi pielęgnowanie winy?”. Nauka mówienia o rzeczach dobrych, wzmacniających i inspirujących wymaga nie tylko odwagi, ale otwartości na innych.

Wracamy jednak do Systemu Karmicznego. Inkarnuje sobie dusza pełna złości, furii. Karmicznie zgadza się na odegranie kata dla innej duszy. Ojciec tłucze dziecko batem, poniża psychicznie. Czemu jest winne dziecko? Tłumaczymy to długami karmicznymi, zbijaniem dumy, rolą ofiary, tworzy się zadośćuczynienie, bo dusza chłopaka była kiedyś generałem, który zmasakrował tysiące istnień. Odzywa się w nas poczucie sprawiedliwości, słuszny gniew – ale tak nie działa energia miłości. Kto z nas naprawdę wierzy, że zadośćuczynienie wymaga ofiary, kata, krzywdy, cierpienia, bólu, śmierci i poświęcenia? Takie zachowanie faktycznie może coś zmienić w zachowaniu duszy i osobowości, ale energia miłości tak nie działa – i dopóki nie otworzymy serca na energie miłości możemy jeszcze trzymać w sobie chęć wyznaczania sprawiedliwości. 

Cierpienie jest bo….
.. nie kochamy dostatecznie mocno, bo zazdrościmy, bo poniżamy, bo nie wierzymy w siebie, bo walczymy i atakujemy, bo czujemy się panami, bo nie rozumiemy czym jest równość. Wiele dusz – jak nie większość – próbowała zadośćuczynić za wyrządzone krzywdy w przeszłości, chciała być zauważona przez namiestnika, archanioła czy Boga – zgodnie z różnymi przekazami religijnymi. Poświecenie było widać szczególnie podczas II Wojny Światowej. Dusza jeśli wcielała się w ciało Żyda lub Polaka musi wycofać energie żalu. Wybaczenie zmienia energie puszczamy ośrodek przyciągający nas do ludzi i wydarzeń przykrych. Jednak gdzie szukać miłości podczas takiej śmierci? We własnych postawach. Nikomu i niczemu nic dusza nie musi udowadniać. Człowiek i dusza jest tak samo niewinna jak nowo narodzone dziecko. Dusze najstarszych aniołów zabijały, dosłownie "wyżynały" całe światy w imię Boga, Beliala dlaczego zatem obarczamy się winą? Kiedy jest wybaczenie nie dochodzi do mordu to proste działanie prawa przyczyny i skutku. Trzymając winę ciało chcę śmierci, poświęcenia wyższym celom: „Panie zobacz jaki jestem oddany umieram za ciebie”. Po śmierci ciała fizycznego dusza zamiast uwolnienia od winy, krzywd, grzechu buduje lub odnawia zobowiązanie karmiczne między sobą, a oprawcą – podtrzymując tym samym wzorzec ofiary, niegodności, wewnętrznej winy. Takie stwierdzenie prowadzi do tego co Rozalia Garlicka określiła jako: „„Ja ci pokaże jak żyć”. Dlatego odradzamy się często wśród karmicznych wrogów tworząc błędne koło wzajemnych oskarżeń i pretensji o to kto wie lepiej jak żyć, kto kogo powinien wyeliminować. Zwalczając ciemne lub jasne istoty mówimy im: „Nie wiecie jak żyć”. Rozwiązujemy karmę przez wyciągnięcie swojej energii z konfliktu mówiąc: „Ja wiem jak ja mam żyć, ty ucz się tego swoimi sposobami””.


Podsumowanie
1. Cierpienie jest, bo ludzie chcą cierpieć.
2. Cierpienie istnieje, bo ludzie nie wiedzą, że nie muszą cierpieć.
3. Cierpienie będzie się pojawiać, bo ludzie przebywają w świecie bazującym na niskim rodzaju energii np. wina, poczucie winy, obwinianie, kodowanie, wypominanie, rywalizacja. Tu brak przebaczenia, ruchu do przodu, inspirujących pytań.

Świat zmieni się jeśli my sami zaczniemy pracować nad sobą. Jesteśmy braćmi i siostrami – co z tego, jak innych traktujemy jak wrogów, chcemy ich kontrolować, swobodę zabijamy swoim sarkazmem lub pustym śmiechem. Od młodości zamiast otwierać się na otoczenie, innych ludzi, dorastać w inspirującym środowisku wpadamy w pułapkę negatywnej karmy, grzechu, winy. Dzieci nie uczą się niczego od swoich kłócących się rodziców – akurat teraz „przerabiających karmę”. Gdzie w tym miłość i akceptacja? Pomysł na Władców Karmicznych i Wcieleniowych – na szczęście się nie sprawdził, koniec, basta jednak poczucie winy, niegodności, nawyk brania cierpienia nadal pozostaje w nas. Zmianę zacznijmy od kilku prostych punktów bowiem jeśli dzisiaj coś odpuścimy jutro uczyni to ktoś inny – może nawet w stosunku do nas.

1.  Zrezygnuj z obwiniania innych, szukania winnych, obarczania, narzekania, krytyki. Innymi słowy zrezygnuj z oceniania miejsc, rzecz, ludzi. Otwórz serce i przyjmuj, zobaczysz, że ludzie nie są tacy jacy wydają ci się, że są.

2. Zrezygnuj z walki, rywalizacji, współzawodnictwa. Wielu ludzi, których podziwiasz ma dodatkowe inicjacje, krokodyle w ciałach subtelnych, podczepiania do źródeł mocy. Jesteś jaki jesteś i to co robisz jest jakie jest. Nikt nie zrobi tego w ten sam sposób, tak samo jak ty nie zrobisz tego jak ktoś inny. Ceń swoją jakość, bo liczy się sam fakt twojego istnienia.

3. Zrezygnuj z kłamstw i półprawd, z mówienia i postawy „słusznego gniewu”, „jedynej prawdy”, uczucia wyższości czy poczucia niższości. Nasze Nadjaźnie w Źródle Miłości są identyczne, takie same, nikt nie jest starszy czy młodszy, mądrzejszy czy głupszy. Ucz się tego jak działa energia miłości na co dzień, przecież twoje trzynaste ciało subtelne jest zbudowane z energii miłości.

4.  Wycofaj energie z wiary, że świat potrzebuje bólu, cierpienia, śmierci, choroby, władania poprzez siłę, kolektyw, nadrzędną siłę i prawo. Potrzeba to rzecz zmienna, głód miłości jest stały dla każdego.

Spokój ducha, zdrowie, spełnienie, pozytywno – karmiczne związki mogą być doświadczone, osiągnięte, zrealizowane na Ziemi. Zostajemy jedynie z przekonaniami swoimi i duszy, które mówią na co zasługujemy, a czego mieć nie możemy.

12-11-2010r

14-09-2011r

---

http://NikodemMarszalek.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tu i Teraz

Tu i teraz

Autorem artykułu jest Danuta Wachowska



Teraźniejszość jest jak czyste niebo. Natomiast przeszłośc i przyszłość, których tak się trzymamy, tworzą nam iluzję a z nią cierpienie. Są to chmury przysłaniające słońce, aby nie odnaleźć swojej czystej natury. Myślenie podobnie jak chmury, przykrywa rzeczywistość.

 

 

Chwila obecna jest jedynie prawdziwa i tylko ją wyłącznie przeżywamy. Zazwyczaj o niej nie pamiętamy, gdyż przykrywamy ją wspomnieniami i marzeniami, które tak naprawdę nie istnieją. Prawdziwa jest chwila „tu i teraz”.

Przykrywanie chwili obecnej przeszłością lub przyszłością rodzi iluzję o której wspominają wszystkie duchowe księgi.
Jak osiągnąć chwilę „tu i teraz” i być w obecności istnienia?

Umysł wytworzony przez ego nie dopuszcza do przeżywania życia w naturalny dla nas sposób. Czysty umysł nie poruszony żadną myślą, odbija dokładnie rzeczywistość taką, jaka ona jest.
Natomiast umysł zaśmiecony myślami o przeszłości i przyszłości, odbija świat widzialny jak w krzywym zwierciadle. Widzimy koszmary, których się boimy. Tak powstaje strach towarzyszący iluzji życia w ego umyśle.

„To totalne obłąkanie rodzi lęk. Nie daje podstaw do zaufania. W szaleństwie nie można polegać na niczym. Nie daje ono ani bezpieczeństwa ani nadziei. Ale taki świat jest nieprawdziwy. Nadałem mu złudzenie rzeczywistości i cierpiałem z powodu mojej wiary w niego” – urywek z  lekcji Kursu Cudów.

Nasz naturalny stan bycia w „tu i teraz” jest głęboko schowany, natomiast iluzje widzimy na bieżąco, gdyż są projektowane na zewnątrz.
Przeszłość – to pamięć, która funkcjonuje na podstawie osądów minionych doświadczeń.
Natomiast przyszłość – to niespełnione jeszcze marzenia, które są projektowane w „tu i teraz” jako myśli. Mimo wszystko żyjemy w chwili obecnej, tylko przykrytej inną rzeczywistością złożoną ze świata  myśli.

W ten sposób  w umyśle powstaje ciąg myślowy, który napędza nam wydarzenia dnia. W zależności od bieguna na który zwracamy uwagę, tworzymy dobre lub złe doświadczenia. One zawsze mają wymiar osądów!

To samo wydarzenie każdy widzi inaczej. Jest ono nieprawdziwe. Nie ma w nim obiektywności. To tylko wyrażona opinia o minionym czasie. Wspomnienia są  myślami a nie prawdziwymi wydarzeniami. One tak naprawdę nie istnieją.

Wspomnienia nas kontrolują, gdyż tworzą ciąg i liniowy czas, złożony  z przyczyn i ich skutków. Tak powstaje karma ( działanie), która tak naprawdę nie istnieje. To umysł trzyma nas w konsekwencjach przyczyn. Karma to nawyk umysłu do myślenia o przeszłości. Kiedy nie myślisz – karma znika!

Bycie w „tu i teraz” jest momentem bez myślenia. To czysty umysł, przejawiający się jak czyste niebo bez chmur. Chmury na niebie są jak myśli przysłaniające słońce i czyste niebo. Kiedy chmury znikają odsłania się czyste niebo. Ten fenomen natury, jest klasycznym przykładem funkcjonowania umysłu ludzkiego.

Kiedy niebo jest pokryte obłokami czy chmurami, to widać jak one powoli płyną w czasie. Kiedy jest czyste niebo, to nie można określić upływającego czasu. Czas to szybkość przepływu myśli.

Bycie w „tu i teraz” jest wyjściem z czasu liniowego i wejściem w czas wertykalny czyli w wieczność. Wieczność jest niezmienna. Prawdziwa natura nie podlega zmianom.

Czysty umysł zanurzony w teraźniejszości, ujawnia obecną sytuację i relację w jakiej się znajdujemy. Zawsze jesteśmy w jakiejś sytuacji i relacji oraz w działaniu. Jeśli myślimy, mamy kilka opcji na temat  sytuacji w której jesteśmy. Nasze umysły są różne i stąd powstają różnorodne oceny sytuacji i wzajemnych relacji.

Czysty umysł odsłania jedną, niezmienną i prawdziwą sytuację w której się znajdujemy. Nasza prawdziwa natura  jest jak lustro, które nie ma żadnych opinii, choć odbija wszystko. Osiągniecie prawdziwej natury polega na puszczeniu myśli. Powstaje wówczas stan „nie wiem”, który jest przedsionkiem wiedzy i mądrości. To spokojny umysł, połączony z umysłem Boga. Mądrość i inteligencja pochodzą bezpośrednio od boskiej natury.

Stan „nie wiem po co jest cokolwiek” jest puszczeniem ego, które tworzy ciągi myślowe i tym samym napędza karmę. „Nie wiem po co jest cokolwiek” jest ideą z Kursu Cudów, że nie rozpoznajemy prawdziwego celu. Cel, który nadałem światu, doprowadził do jego przerażającego obrazu. Wytworzył koszmary przez iluzję, przykrywającą rzeczywisty świat.

Jeśli potrafimy osiągnąć stan umysłu „nie wiem”, to rozwiążemy wszystkie nasze problemy. Za „nie wiem” ukrywa się wielka miłość Boga, która wszystko wie w prawdzie. To chwila „tu i teraz”, gdzie spływa łaska od Boga w postaci objawienia.

ZEN proponuje – porzuć wszystkie opinie!
Chrześcijaństwo podobnie - pozbądź się swoich grzechów ( grzech to osądzająca myśl o przeszłości).
Wiedza duchowa – znajduje techniki uwalniania od przeszłości.
Kurs Cudów – proponuje przebaczenie, które odwraca to, co wytworzył lęk.

Do osiągnięcia chwili obecnej potrzebujesz porzucić tylko osądy i żyć w szczęśliwej chwili teraźniejszej.  Szczęście to brak myślenia. Prawdziwą naturę nie da się zobaczyć ale można ją doświadczyć. Szczęście – to doświadczenie obecności. W medytacji obserwowania oddechu, który jest zawsze „teraz”, można osiągnąć stan obecności. To najprostsza metoda pozbycia się iluzji. 


 

---

Danuta Wachowska www.danuta.stronawww.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Branie i dawanie - magia wymiany

Branie i dawanie - magia wymiany

Autorem artykułu jest Krzysztof Piotr Kina



Potrafisz brać bez poczucia winy? Potrafisz dawać bez oczekiwania wzajemności? Równowaga i umiejętność w braniu i dawaniu jest bardzo ważna. Niestety, u nas... nie zawsze jest to w równowadze...

Branie i dawania – magia wymiany

Niezwykle istotnym dla naszego życia jest właściwy stosunek do brania i dawania. Ani jedno ani drugie nie jest ważniejsze lub mniej istotne. Tylko pełne szacunku dawanie i przyjmowanie niesie w sobie potężną, uzdrawiającą moc. Cud wymiany energii dzieje się tylko wtedy, gdy nasze serce rezonują na jednym, chętnym, szczerym i pełnym uznania dla naszych ról i pozycji stanie. I tylko wtedy będziesz szczęśliwy i pełny, gdy to, co dajesz będzie równoważone przez to, co bierzesz…

Istnieje jakiś dziwny mit na temat tego, że dawanie jest wyższym aktem niż branie. Doprowadziło to do tego, że nie potrafimy ani brać ani dawać. Każda nasza darowizna jest obarczona oczekiwaniem a każdy otrzymany prezent poczuciem, że trzeba się odwdzięczyć. To nie tak. W każdej prawdziwej wymianie, w akcie dawania i brania już w chwili wymiany całość zostaje zamknięta. Ilość energii ofiarowanej jest równa ilości energii, która płynie od wdzięcznego serca ofiarowanego. Jeśli energii wdzięczności nie ma to prezent nie zostaje przyjęty, ale to biorca traci. Prawdziwy akt ofiarowania nie potrzebuje energii wdzięczności, bo ofiarowanie powinno być bezwarunkowe, wolne od reakcji obdarowywanego. Jeżeli jednak ten zareaguje na ten akt wdzięcznością popłynie dodatkowa energia, która wzmocni obie strony. To, dlatego tak chętnie ofiarujemy komuś, kto potrafi okazać wdzięczność.

Gdy biorca potrafi właściwie docenić dar darczyńca rośnie(na ziemskim poziomie postrzegania komunikacji). Gdy biorca reaguje wdzięcznością u dawcy pojawiają się dodatkowe możliwości przekazywania jeszcze większej ilości. Tu zaczyna się dziać magia wymiany, cud dawania i brania. Biorca reaguje z wdzięcznością, zainteresowaniem i wtedy i dającego – na przykład nauczyciela przekazującego wiedzę duchową pojawiają się dodatkowe inspiracje, które również powinny trafić do biorącego… wtedy korzystają obaj… to tak jakby poprzez połączenie biorącego i dającego otwierał się jeszcze dodatkowy kanał wiedzy. To Wyższe Ja zaczyna działać i przelewać coraz więcej swoich łask, inspiracji. Komunikacja nie dzieje się na poziomie umysł – umysł tylko dochodzi do tego trzeci element… wtedy zaczyna działać przez nas Wyższy Duch, stajemy się tym, czym w istocie jesteśmy… Wielowymiarowymi Instancjami Duchowymi…

Potrzeba równowagi między dawaniem, a braniem jest widoczna wszędzie. Każdy obdarowywany powinien mieć świadomość, że samym tym, że jest w takiej a nie innej sytuacji stwarza możliwość dla dającego wykazać się a, to ogromnie dużo. W świecie ducha, gdzie obfitość wszelkiego dobra jest stanem naturalnym, gdzie nie ma wręcz możliwości bycia w stanie braku taka możliwość, obdarowania kogoś jest niezwykle istotna i cenna. Bardzo wartościową jest sytuacja, w której trzeba nam pomóc. W takich chwilach powstają akcje, ruchy, działania sprawiające, że darczyńca zaczyna działać, sprężać się, spinać na wyżyny swego kunsztu, możliwości, wykazuje się większą siłą, większą ekspresją swoich możliwości i tak naprawdę, gdyby nie to, że właśnie jest ktoś, komu trzeba pomóc to nie dokonałby być może jakiegoś wynalazku, nie wzniósłby się tak wysoko w swych umiejętnościach.

Więc. Pełen szacunek i uznanie należy się tym, którzy potrzebują pomocy. Oni sprawiają, że rosną Ci, którzy mogą ją dać. I Ci i Ci są niezwykle potrzebni, bo w równowadze wymiany – dawania i brania kryje się postęp, rozwój. To właśnie wtedy, gdy zachodzi taka dobrowolna, świadoma, życzliwa i pełna miłości wymiana energii dokonuje się rozwój i zaczynają dziać się cuda. Obie strony zaczynają kwitnąć, przechodzą na wyższy poziom swej ewolucji. Rozkwitają i idą dalej. Zamieniają się rolami z innymi, z pomagających zamieniają się w potrzebujących pomocy, po to by wznieść się wyżej i znów stać się pomagającym. By znów doświadczyć cudowności wymiany energii brania i dawania.

Dobrowolność, szacunek, wyczucie jest tutaj niezwykle ważne. Nasze społeczeństwo pełne jest ludzi zgwałconych „dobrymi chęciami” pomocy i tymi, którzy „chcą dobrze”, bo wiedzą, że „im tego trzeba”. Wystraszone świadomości projektują wystraszony świat i działają według swych wystraszonych schematów. Czyni to wielkie spustoszenie wśród ludzi i pełno jest przykładów, gdzie nadgorliwość, nadmiar uczuć sprawiają, że wymiana energii jest zaburzona, wręcz wynaturzona. Obie strony mają złe skojarzenia na temat brania i dawania. Obie nie potrafią tego robić. Jedna nie wie, dlaczego jej „dary” są źle przyjmowane a druga nie wie, dlaczego wzdryga się na widok „darów”, choć gdy się wzdryga to jeszcze jest OK., bo oznacza to, że sytuacja jest w miarę wysoko „na powierzchni”, często jest tak, że obie strony nieświadomie przeżywają tak całe wcielenie uważając, że „taki jest świat” i gdy same nie potrafią tego rozwiązać przekazują ten energetyczny program swoim potomkom.

Równowaga musi być w nas. My powinniśmy być równowagą. Harmonią. Nie tylko w braniu i dawaniu…. Powinniśmy lekką ręką i dawać i brać. W wymianie jest magia, wolność, wzrost, nauka, życie. Zaburzenia wymiany, przerost jednej wartości nad drugą zawsze prowadzi do patologii, chorób, produkcji szkodliwych programów. Zwracajmy uwagę na to czy łatwo jest nam przyjmować czy łatwiej jest nam dawać…, jakie skojarzenia się rodzą, jakie uczucia? Potrafisz przyjąć bez zakłopotania? Bez poczucia, że trzeba się odwdzięczyć? Że jesteś niegodny? Właściwie docenić, uszanować? Potrafisz dać bez uczucia, że właśnie związałeś kogoś tym „prezentem”? Czy sprawdziłeś najpierw czy ta osoba w ogóle tego potrzebowała? Obserwuj się i nie oceniaj, nawet, jeśli przyłapiesz się na tym, że jesteś po uczy zaangażowany w którymś z biegunów… to normalne, LUDZKIE :), ziemskie… prawie wszyscy tak mamy, więc spokojnie… to kolejne lekcje w Twojej szkole samoświadomości.

To w sumie jest bardzo proste a jednocześnie, przez to, że takie proste trudne do uchwycenia przez nasze skażone intelektualizmem, komercjalizmem, „rachunkiem zysków i strat” umysły. Jednak otrząsamy się z tego czaru. Z tego hipnotycznego wpływu, który gdzieś, kiedyś został rzucony na nasze społeczeństwo. Teraz otwieramy oczy i zaczynamy widzieć. Zaczynamy dostrzegać magię życia.

Daję i biorę bez zażenowania i wstydu. Bez oczekiwań i ukrytych intencji. Jestem wolny, uczciwy. Odpowiedzialny za to, co robię i jaki jestem wobec wszystkich i wszystkiego.

Namaste.

---

 

Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Powitanie :-)

Witam wszystkich serdecznie! :-)
Otwieram tego bloga z myślą o wszystkich, których interesuje coś więcej, niż tylko szara rzeczywistość...
Będę zamieszczał tu artykuły, które, mam nadzieję, pozwolą na szersze spojrzenie na świat, który nas otacza, emocje, które nami kierują, czy wręcz determinują zdarzenia wokół nas...
Przez lata nauki u różnych Nauczycieli, szereg doświadczeń życiowych, przebytych kursów i szkoleń, wielokrotnie dotknąłem "Nieznanego" i tym właśnie chciałbym się z Wami podzielić.
Postaram się zamieszczać tu materiały, recenzje i felietony dotyczące szeroko rozumianej psychologii, parapsychologii, psychotroniki itp.
Podzielę się również własnymi doświadczeniami i przeżyciami, związanymi z tymi dziedzinami wiedzy.
Zapraszam więc do lektury i dzielenia się własnymi spostrzeżeniami, pytaniami, wątpliwościami i opiniami.
Wszystkie przyjmę z wdzięcznością i za wszystkie z góry dziękuję! :-)
Na początek zamieszczę kilka artykułów, które przybliżą nieco tematykę tego bloga. Jeśli Cię zainteresują lub chciałbyś/chciałabyś, aby szerzej omówić pewne kwestie i zagadnienia - pytaj! :-)
Przecież "nie ma niemądrych pytań, są tylko niemądre odpowiedzi", ale i te w trakcie dyskusji częstokroć ulegają "rozjaśnieniu", o ile otworzymy się na treść w nich zawartą...
Zapraszam więc do dyskusji i zachęcam do samorozwoju..
Każdy ma swoją ścieżkę, lecz aby wybrać tę właściwą dla siebie, trzeba poznać choć kilka innych, przyjrzeć im się, by móc wyruszyć w podróż drogą, która jest dla nas najwłaściwsza...
I tego właśnie Wam życzę - Prostej Drogi przez życie, pełnej radości i samospełnienia... :-)